czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział II - Wilk jest głodny, wilk jest zły, wilk ma bardzo ostre kły

Severus spojrzał na blondynkę, która wstała od biurka, obeszła je i stanęła do niego przodem. Ręce skrzyżowała na klatce piersiowej, oparła się o mebel. Patrzyła wyczekująco na przybysza. Mistrz Eliksirów zastanawiał się ile ona wie, jeśli tylko to, co publikowali w „Proroku” to jest ugotowany, przecież regularnie ukazywały się tam artykuły o okrutnych atakach śmierciożerców, często sugerujące udział Snape’a. Mimo to, wiele zmieniło się od momentu, gdy przysiągł pomoc Albusowi Dumbledore w zamian za ratowanie jego dziecięcej miłości, Lily Evans. Jednak ta informacja nie była upubliczniona, więc Vespera nie musiała o niej wiedzieć. Kobieta westchnęła, przewróciła oczami dając tym samym wyraz swojej irytacji. Jednak nie odzywała się, cały czas oczekując odpowiedzi od bruneta. W końcu oddaliła się od jego krzesła i udała się w kierunku barku z alkoholem. Chwyciła dwa kieliszki do koniaku i butelkę ze złotawym płynem. Jak się okazało była to butelka z przednim trunkiem z miejscowości Cognac we Francji, skąd pochodzi nazwa generyczna dla wszystkich alkoholi przygotowywanych w ten sposób. Oznakowanie na butelce sugerowało wiekowy koniak „hors d’âge”, czyli miał do czynienia z przynajmniej dziesięcioletnim destylatem. Kobieta postawiła oba kieliszki i nalała najpierw Severusowi, potem sobie. Chwyciła naczynie i obracając je w dłoni kontemplowała kolor napoju. W końcu odezwała się:

- Czemu nie pijesz? Z doświadczenia wiem, że lampka koniaku pomaga przełamać lody i zachęcić do zwierzeń… - Brunet wiedział już, że oczekuje od niego jego wersji wydarzeń. Westchnął i wypiwszy łyk zaczął swoją opowieść. Od momentu, gdy wstąpił do armii Czarnego Pana, poprzez przysięgę złożoną Dumbledore’owi, śmierć Lily aż do chwili obecnej. Nie przerywała mu, a jej twarz wyrażała pełną koncentrację. Gdy skończył, był bardziej pijany od emocji, które tej opowieści towarzyszyły niż od kieliszka napoju procentowego. Vespera spojrzała mu głęboko w oczy, a było to spojrzenie, którego doświadcza się w życiu tylko raz albo w ogóle, spojrzenie kogoś, kto właśnie poznał ciebie aż do najgłębszych zakamarków duszy, tak, że aż czujesz się nagi w tym momencie, nagi mentalnie, i powiedziała:

- Wierzę ci.

Po tych słowach odstawiła pusty kieliszek i nie odwracając się do Severusa skierowała się do wyjścia z gabinetu. Czarodziej w osłupieniu przyglądał się jej sylwetce. Nim opuściła pomieszczenie zdążyła jeszcze rzucić: - Wracaj do swojego pokoju. Gdy drzwi się za nią zamknęły Mistrz Eliksirów opadł na oparcie siedzenia, nadal będąc osłupiony całą sytuacją. Żadnych tortur, żadnego zaklęcia pozwalającego odkryć jego myśli, nic. Chociaż przez chwilę nie był pewien, czy to spojrzenie nie było jakąś rozwiniętą formą legilimencji. Przecież Vespera musiała mieć umiejętności magiczne, skoro podano mu eliksir. Z drugiej strony zdarzało się, że w dużych posiadłościach niektóre osoby ze służby nie były mugolami i służyły magiczną pomocą swoim panom. Czytał o tym jeszcze będąc uczniem w Hogwarcie, lecz były to pojedyncze przypadki. Po czasach polowań na czarownice i działalności Inkwizycji, zwłaszcza na terenie półwyspu Iberyjskiego, z takich praktyk zrezygnowano, a czarodzieje i czarownice na zawsze oddzielili się od niemagicznych mugoli. Severus siedział teraz pocierając dłonią skroń i zastanawiał się co mógłby zrobić w obecnej sytuacji. Osobliwa postać właścicielki zamku, w którym się znajdował z jednej strony go intrygowała, zaś z drugiej kompletnie nie wiedział czego ma się spodziewać. Dumbledore walczył o „większe dobro”, aż parsknął złośliwie na samą myśl o tym określeniu, z efektem bardziej lub mniej pożądanym. Z drugiej strony Czarny Pan, zupełne przeciwieństwo Albusa, dążył do władzy różnymi środkami. Kiedyś Severus zastanawiał się czy lektura „Księcia” Machiavellego jest znana Voldemortowi. Jedyna cecha wspólna tych dwóch najpotężniejszych czarodziejów to intelekt. Drops kreuje się na dobrego dziadka, staruszka o gołębim sercu, lecz jego umysł jest bardzo przenikliwy. Riddle natomiast wszystko bierze w chłodną kalkulację, często wręcz złości się, gdy śmierciożercy zbytnio sobie folgują przy kolejnych akcjach. Oczywiście, „Prorok” i Ministerstwo Magii kreowało go na bestię zaślepioną furią, pana chaosu, mordercę, który zachowywał się jak upojony mocą, rozkapryszony dzieciak albo pies spuszczony z łańcucha. Był to błędny obraz, ponieważ Riddle mimo całego okrucieństwa był bardzo uważny w tym, co robił. Tym bardziej Severusa zaskoczyło to, iż nim dokładniej zbadał sprawę, dał sobie wcisnąć bajeczkę o przepowiedni. Tutaj w brunecie pojawiało się ciche pojękiwanie wyrzutów sumienia, młody i niedoświadczony chciał przypodobać się Czarnemu Panu informując go o tym, co usłyszał owego feralnego wieczoru. Zupełnie nie wziął pod uwagę, że może ona dotyczyć Lily. Za każdym razem, gdy myślał albo wspominał jej imię przed oczami stawała mu burza rudych włosów i spojrzenie pełne nadziei. Teraz nawet nie wiedział czy kiedykolwiek ją kochał, bo przecież to uczucie było mu obce, zupełnie obce. Nie zaznał ani ojcowskiej ani matczynej miłości. Lily zaś była tym promyczkiem nadziei w jego szarym i ponurym życiu. Aż do momentu, gdy oboje udali się do Hogwartu. Snape schował twarz w dłoniach i zacisnął powieki na samą myśl o tym, jakie piekło tam przeszedł. Nie sądził, że ona da tak się omotać Potterowi i jego bandzie. Cudowne dzieci, nadzieja szkoły, duma Gryffindoru. On zaś tak bardzo nie pasował do nich, zaszyty nieustannie w bibliotece. Szybko odgonił jednak nieprzyjemne wspomnienia, wziął głęboki oddech i zaczął zastanawiać się nad swoim aktualnym położeniem. Przecież rozpamiętywanie przeszłości, nawet tak niedalekiej nic mu nie da. Wstał i podszedł do okna, które wychodziło na kamienny taras ze schodami prowadzącymi do ogrodów, dalej widział kontur lasu i góry. Transylwania w istocie jest piękną krainą, przemknęło mu przez myśl.



Drzewa okryte śniegowym płaszczem uginały się pod ciężarem białej materii. Zupełnie 
przejrzyste niebo zwiastowało zapadający zmrok. Słońce w pospiesznej wędrówce chowało się za szczytami górskimi, a pierwsze gwiazdy zaczynały jaśnieć na nieboskłonie. Gdyby nie to, że oficjalnie jest uznany za zamordowanego, znajduje się w posiadłościach osoby, o której praktycznie nic nie wie, a jeszcze kilkanaście godzin temu był w stanie agonalnym, można by rzec, że jest na wakacjach. Rozglądając się tak dostrzegł zakapturzoną postać, która korzystając z wyjścia na taras znajdującego się piętro niżej opuściła właśnie posiadłość. Nie zdążył ocenić czy była to kobieta czy mężczyzna, bowiem akurat w tym momencie księżyc skrył się za dużą chmurą, a gdy jaśniejąca poświata oświetliła znów to miejsce, nie było tam nikogo. W dość wysokim śniegu widoczne były ślady, ale tak niewielkie, że możnaby pomyśleć, że ktoś lewitował nad ziemią. Rozsądek mówił Severusowi, że powinien zgodnie z instrukcjami Vespery udać się do swego pokoju, ale ciekawość była silniejsza. Otworzył okno i zmieniwszy się w czarny obłok dymu opuścił gabinet, by po chwili znaleźć się tuż na granicy ogrodu i lasu. Unosząc się w powietrzu dokładnie śledził trop pozostawiony w śniegu. Teraz zatrzymał się tuż przed pierwszą linią drzew i zauważył, iż w lesie panuje nieprzenikniony mrok. Słońce już zaszło, jedyne co pozwalało mu się orientować w terenie to czarne linie drzew odcinające się od wszechobecnej bieli. Gdy tylko wszedł głębiej między konary usłyszał wycie wilków. Ścisnął mocnej różdżkę w dłoni, wziął głęboki wdech i ruszył przed siebie, kierując się wzdłuż śladów pozostawionych przez nieznaną osobę. W końcu musiał szepnąć lumos, aby móc zobaczyć dokąd właściwie idzie. Światło rzucane przez różdżkę sprawiało, że wszystkie cienie drzew i połamanych konarów tworzyły karykaturalne wzory i figury.  Nie raz obejrzał się za siebie obawiając się ataku znienacka. Im dalej szedł tym bardziej miał wrażenie, że połyka go paszcza ciemności, z każdym drzewem niczym ząb, zaciskająca szczęki wokół niego, a on dobrowolnie kontynuował wędrówkę niczym naiwna łania idąca prosto na spotkanie watahy wilków. Przystanął na chwilę i wsłuchał się w odgłosy lasu – wiatr swobodnie hulał między gałęziami wysokich drzew, poza tym zapadła kompletna cisza. Cisza tak głęboka, że aż zaczęła się wwiercać w mózg. Odetchnął głęboko, a para uleciała z jego ust niczym dym. Wsłuchując się w głębię lasu miał wrażenie, że usłyszał nikły dźwięk, zupełnie jakby ktoś złamał małą gałązkę albo sowa rozpoczęła nocne łowy. Wytężył słuch. Nic. Skupił się mocniej. Wiatr, tylko wiatr. Chociaż…? W pewnym momencie wydawało mu się, iż usłyszał dźwięk, czyiś głos. Tutaj? Pośrodku lasu? Pokręcił głową z niedowierzaniem i skarcił się w myślach za tak absurdalne podejrzenia i zbyt wybujałą wyobraźnię. Uszedł kilka kroków szukając śladów, które na chwilę stracił z pola widzenia. Znów kilka kroków w śniegu. Gałęzie i konary zaczęły trzeszczeć pod wpływem nasilającego się wiatru, przez chwilę przysiągłby, że usłyszał fragment z bajki jaką się czyta dzieciom na dobranoc: Wilk jest głodny… wilk jest zły… Nagle! Wyprostował się jak struna, źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, a jego serce zamarło. Wydawało mu się, nie! Mógłby przysiąc, iż usłyszał jak ktoś tuż za nim powiedział szeptem: Wilk ma bardzo…ostre… Ostatni wyraz ktoś wyszeptał mu prosto w ucho niby uderzenie wiatru: kły… Gwałtownie wciągnął powietrze i odwrócił się z różdżką wyciągniętą przed siebie – nie było nikogo. Zamrugał kilkakrotnie, zupełnie jakby chciał się upewnić, że to tylko się przesłyszał. Oświetlił mocniej całą okolicę zaklęciem – pusto. Odnalazł ślady w śniegu i już chciał kontynuować swoją wyprawę, gdy nagle światło na końcu różdżki zaczęło drgać niczym płomień na wietrze. Wlepił wzrok w jasny punkty, który coraz bardziej poddawał się siłom powietrza, aby w końcu im ulec. Ogarnęła go ciemność, a oczy nie mogły się do niej przyzwyczaić. Zamrugał kilkakrotnie. Serce podeszło mu pod gardło, gdy usłyszał ciche pstryknięcie palcami tuż za swoimi prawym ramieniem – odwrócił się szybko z różdżką wycelowaną w otchłań ciemności. I w tym najmniej spodziewanym momencie koniec drewnianego przedmiotu zaiskrzył się zimnym, jasnym światłem jakby ktoś szepnął lumos. Jego oczom okazała się twarz nikogo innego jak Vespery. Jej rysy się wyostrzyły przez kontrast białego światła różdżki i otaczającej ciemności. Włosy rozwiane, lekko zaróżowione policzki, poza tym cera marmurowo biała a usta czerwone, dopiero po chwili zauważył, że jej oczy zdają się lśnić w ciemności niczym rozgrzane od wewnątrz. Tyle zdążył zaobserwować przed kilka sekund nim kobieta się odezwała:

- Czy nie powiedziałam ci, że masz udać się do pokoju? Najwyraźniej jednak zgubiłeś się po drodze. -  W świetle dostrzegł jak kąciki ust wykrzywiają się w lekkim uśmieszku. – Bycie tak nieostrożnym szpiegiem już dawno kosztowałoby cię głowę. – skwitowała z przekąsem. Miała rację. Albus obiecał chronić Lily w zamian za cenne informacje z obozu wroga, lecz Severus nie zdążył się przyzwyczaić do podwójnej roli, gdyż Voldemort zginął. A raczej zniknął, bo podskórnie Mistrz Eliksirów wiedział, że Czarny Pan wróci. Jeśli do tego czasu nie nauczy się kontrolować emocji i chronić myśli przed inwigilacją to może już uznać się za trupa. Jego rozważania przerwała Vespera, która nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi ani też próby wytłumaczenia, ruszyła przed siebie, z powrotem w kierunku zamku. Snape postanowił iść za nią. Zmęczenie zaczęło wygrywać, nie powinien tak bardzo się forsować, nawet jeśli podano mu bardzo dobre eliksiry leczące. Powrócił ból mięśni i głowy. Vespera chyba nie zauważyła albo też celowo ignorowała wolniejszy marsz swojego towarzysza, bowiem mimo wysokiego śniegu szła dość szybkim tempem. Las znów był oszałamiająco cichy, od czasu do czasu konary trzeszczały pod ciężarem białego puchu i wyginały się pod wpływem wiatru. Księżyc wyłonił się zza chmur, mroźna pokrywa zaczęła mienić się perłowym blaskiem oślepiając Severusa. Zmrużył oczy i już chciał zawołać do Vespery, aby nie śpieszyła się tak, gdy usłyszał cichy świst. A śnieg stał się czerwony… 
-----------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.
Na zdjęciu widoczny jest zamek Peleş, Rumunia.
Więcej o nim na: http://en.wikipedia.org/wiki/Pele%C8%99_Castle
Uwagi, opinie i pytania można kierować na: 
http://ask.fm/SayaVespera 

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry styl, przerywanym czasem nic nieznaczącymi literówkami (jeśli chcesz, to Ci je wypiszę :)). Vespera jest postacią niezwykle frapującą, tajemniczą, elegancką. Severus jest rzeczywiście nieco niekanoniczny, ale któż by się tym przejmował! To ff, więc... :D Napięcie fest, powiało grozą na koniec. Reasumując - jest bardzo dobrze. XD Mam chętkę na więcej i zaczynam obserwować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :)))
      Literówki pewnie się pojawiają, bo jestem ślepa jak kret od siedzenia przy komputerze. Jakoś niedługo zabiorę się za pisanie III rozdziału, planuję zamknąć się w V częściach. Wychodzę z założenia, że młody Severus może być nieco zagubiony w sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie jestem w sumie przekonana do tej historii, dlatego każda uwaga/komentarz są dla mnie cenne. :)

      Usuń
    2. Oj, pewnie, że się zdarzają! I to jak często... :') Czekam (nie)cierpliwie na III!:) Oj, chyba nikt nie może być mniej przekonany do swojej historii niż ja... :D

      Usuń
  2. A więc piszę jeszcze raz komentarz który miał być zamieszczony już wczoraj :D.
    Ten rozdział w mojej opinii lepszy niż pierwszy, a i błędów mniej, wczoraj chyba tylko jeden wypatrzyłem, ale już niezbyt pamiętam co to było, a będąc szczerym to po prostu nie chce mi się jeszcze raz tego odkopywać :p. Ogólnie jest naprawdę ciekawie, ta końcowa krew to bardzo dobry zabieg żeby przyciągnąć uwagę i trzymać w napięciu ;). Przy okazji dowiedziałem się trochę o koniaku :D.
    Jeśli chodzi o minusy - nie wiem dlaczego Severus tak łatwo wszystko wyznaje, od początku do końca i bez żadnych prób kręcenia i dlaczego tak bardzo zaciekawia go postać wychodząca z zamku, że od tak wychodzi na przeszpiegi. Rozumiem jednak, że to miniatura i nie ma zbyt wiele miejsca na dłuższe opisy przeżyć, ani w ogóle na nic. (Ta miniatura przekracza swą objętością wszystko co do tej pory miałem okazję napisać, ale to już inna historia :D )

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi się wydaję, że ten rozdział jest lepszy. :)
    Tam był jakiś błąd z jakimś liściem, ale to nie ważne.
    Bardzo mi się podobają twoje określenia, opisy, porównania.
    "bardziej pijany od emocji" <3 Było tego więcej, ale nie chce mi się szukać (lenistwo level hard)
    Wydaje mi się, że powyższy zarzut (z braku lepszego słowa) mogę obalić, ale nie jestem pewna czy dobrze. Chodzi mi o to, że Sev tak szybko się otworzył. Myślę, że jest teraz trochę nieogarnięty, rozbity sytuacją. Lily nie żyje, Czarny Pan zniknął, on nie żyje (jak to śmiesznie brzmi). Nie dał rady dusić w sobie więcej.
    A końcówka bardzo sprytna. Teraz nie mogę się doczekać III.

    Psycho <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już mówiłam przeczytałam wcześniej, komentarz miałam napisany, ale (o zgrozo!) zapomniałam, że mam go w domu, a aktualnie siedzę u rodziny. Już na początku dałam plamę :>
    Pierwsza reakcja to... wow! Dopóki nie napisałaś, kto tu się przedstawia nie wiedziałam, że mam do czynienia z Severusem.
    Kreujesz go bardzo pozytywnie- dużo uczuć, zostaje takim zimnym draniem, jakim był, ale odkrywasz go, sprawiasz, że stajesz się "nagi", jak sama to określiłaś.
    Vespera jest wspaniałą postacią. Tak podobna do Severusa w swej beznamiętności i tym wszystkim, co on ma lub czego nie ma. Nie mam pojęcia czemu nie mogę sobie jej wyobrazić jako blondynki.
    Uwielbiam Twoje opisy miejsc :) Są tak realistyczne, że nawet to zdjęcie powyżej nie może się równać opisowi.
    Wynalazłam w pierwszym rozdziale sporo błędów interpunkcyjnych, które trochę jednak kują w oczy, ale nie jestem tu kimś, żeby Ci je wytykać.
    Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie, czyli rozdział III.
    Kłaniam się,
    Suzanne :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze serdecznie dziękuję Ci za komentarz. Dlaczego Vespera nie wygląda Ci na blondynkę? Wyobraź sobie taki nordycki typ urody łamany na słowiański. Poza tym taka wydaje mi się bardziej niebezpieczna, wygląd niewiniątka, a charakter femme fatale :D
      Uwielbiam opisy, które, jak wiadomo z czasów szkolnych, mogą irytować, ale staram się je umiejętnie wprowadzać. Po reakcjach czytelników widzę, że chyba osiągam zamierzony cel.
      Pierwszy rozdział leży i kwiczy niestety, mam zamiar go poprawić. Odnośnie do interpunkcji to staram się przestrzegać jej zasad, aczkolwiek mam wadę: nie widzę błędów czytając z komputera, często mój mózg wyprzedzając nieco tekst "wyczytuje" wersję poprawną, mimo iż wyświetla się coś innego. To coś jak: http://img6.imageshack.us/img6/4638/03bae9575e.jpg

      Będę wdzięczna za ewentualne zaznaczenie miejsc, gdzie coś skopałam z przecinkami.

      Pozdrawiam,
      ~Saya

      Usuń
  5. Witaj. Rozdział przeczytałam już jakiś czas temu ale wkradło mi się ,,komentarz napiszę później'' i jak to zazwyczaj bywa owe ,,później'' oddaliło się o szmat czasu od publikacji. Mniejsza z tym. Co się tyczy treści notki, muszę przyznać, że potrafisz skończyć rozdział tak żeby zbudować napięcie i zaciekawić czytelnika. W ciągu dalszym jestem oczarowana Vesperą, jej klasą i stylem. Jeśli chodzi zaś o Severusa, jest to coś niespotykanego, widzimy go jeszcze przed wcieleniem się w role szpiega, młodego i nie bardzo doświadczonego. Bardzo podobają mi się opisy, nie nudzą, są lekkie i przyjemne. Całość czyta się szybko i płynnie co jest naprawdę wielkim plusem :) Mam pewne podejrzenie co do Vespery, jednak znając moje podejrzenia jest to jedynie wymysł mojej wyobraźni. Notka jest intrygująca, przyprószona odrobiną grozy, świetna. Z wielkim zaciekawieniem biegnę czytać kolejne :D

    Pozdrawiam, Oliwkowaa.

    OdpowiedzUsuń