Wszystko działo się
szybko, bardzo szybko. Niczym jednoaktówki pomiędzy mrugnięciami jego oczu.
Klatka po klatce, jak w filmie. Wydech po wdechu. Rozkurcz po skurczu serca.
Równe tempo, niczym galop wierzchowca czy metronom. Mrugnięcie po mrugnięciu…
Mrugnięcie.
Długi, metalowy przedmiot błysnął na wysokości tchawicy
Vespery. Ociekał krwią. Jej krwią. Biel śniegu została skalana czerwonymi
kroplami, mógłby przysiąc iż widzi jak każda z nich opada tworząc abstrakcyjne
wzory. Spojrzał na Vesperę.
Mrugnięcie.
Odwróciła się gwałtownie. Rozwiane blond włosy dołączyły
do powietrznego tańca razem z czerwienią. Wyglądało to tak jakby miała na sobie
długi sznur korali, który niedbale zaplątał się pod wpływem gwałtownego ruchu.
Szybko ścisnął różdżkę i nakierował ją w miejsce skąd, jak miał nadzieję,
nadleciała strzała.
Mrugnięcie.
Lumos Maxima.
Jasna kula rozświetliła okolicę. Cienie drzew wyostrzyły się tworząc proste
linie, zaś gałęzie utworzyły skomplikowane secesyjne wzory. Całość w swojej
złożoności przypominała gotyckie kościoły niemal sięgające nieba wypełnione grą
świateł. Jego wzrok potrzebował chwili, aby przyzwyczaić się do dużego
kontrastu pomiędzy bielą śniegu i blaskiem rozświetlającym otoczenie, a
ciemnością nocy i czarnymi konarami drzew.
Mrugnięcie.
Znów spojrzał na Vesperę. Sięgnęła ręką za plecy, jakby
chciała wyciągnąć strzałę z kołczanu, jej twarz wykrzywił na sekundę grymas
bólu. Po chwili metalowy drąg, zbroczony jej krwią, wylądował gdzieś w śniegu.
Żabot jej białej koszuli przybrał ciemnoczerwony kolor. Skóra miała odcień
marmuru, a od niej odznaczały się pełne usta i oczy. W tym momencie wyglądała
niczym prerafaelicka wizja Lady of Shalott.
Mrugnięcie.
Świst, świst, świst. Błysk kolejnych strzał przeciął
nocne niebo niczym spadające gwiazdy. Jednak jedyne życzenie, które można było
wypowiedzieć brzmiało: „Oby nie trafiły w swój cel”. Nim zdążył wypowiedzieć
zaklęcie dostrzegł kątem oka jak Vespera zręcznie, używając tylko dłoni, odbija
kolejne ataki. Nagle! Dźwięk przypominający uderzenie wiatru. Ujrzał tylko coś
na kształt dymu lub czarnej farby wlanej właśnie do wody. Vespera zniknęła. Blask
światła rzuconego dzięki zaklęciu Lumos
Maxima zaczął blednąć. Severus dojrzał na śniegu podłużne ślady krwi,
zupełnie jakby ktoś pędzlem skropił biel. Postanowił ruszyć za tymi splątanymi
wzorami.
Mrugnięcie
Gdy tylko ruszył przed siebie, usłyszał wrzask i trzask
łamanych gałęzi. Znów rzucił zaklęcie oświetlające i jego oczom ukazała się
scena walki pomiędzy Vesperą a mężczyzną, który na pierwszy rzut oka wyglądał
niczym myśliwy, krwawił z uda. Atakował Vesperę lekko zagiętym, wyprofilowanym
ostrzem, ona zaś zgrabnie niczym kot uchylała się od ciosów. Zauważył
kilkanaście połyskujących przedmiotów wbitych w ziemię, to były strzały. Chyba
komuś skończyła się amunicja. Walka przypominała taniec, kanciaste i agresywne
ruchy napastnika łagodziły płynne uniki Vespery, pełne wdzięku, przemyślane i
nastawione na efektywność.
Mrugnięcie.
Kolejne uderzenie ostrzem zatopiło je w barku Vespery.
Mężczyzna chciał wbić je głębiej lub wyszarpnąć. Jednak przeciwniczka
gwałtownie chwyciła go za nadgarstek. Trzask. Obłąkańczy krzyk. W sekundę
później wyłamana z całą siłą ręka zwisała bezwładnie. Vespera złamała jego rękę
na wysokości łokcia. Zrobiła to z precyzją i zaskakującą łatwością. Zupełnie
jakby to była zapałka, a nie plątanina mięśni i kość. Wówczas po raz pierwszy
przez głowę Severusa, dosłownie przez ułamek sekundy, przeszła myśl: Kim ona jest?
Mrugnięcie.
Brunet postanowił włączyć się do walki, lecz gdy tylko wykonał
minimalny ruch różdżką Vespera odwróciła się gwałtownie w jego kierunku. Mimo
niewielkiego światła, dostrzegł wyraźnie jej twarz. Oczy zwykle bursztynowej
barwy, przypominały teraz żywy ogień niczym z pól bitewnych. Krew na bluzce i
ostrze wbite w ramię, włosy jasne niczym łany zboża i niezwykła bladość
tworzyły nieco groteskowy, ale i hipnotyzująco przyciągający obraz. Zwykle jej
rysy twarzy wyrażały pogardę lub obojętność, co najwyżej zainteresowanie
wypowiedzią rozmówcy. Teraz było zupełnie inaczej. Nie była to twarz jaką
kiedykolwiek dane było mu ujrzeć. Była oszałamiająco piękna, lecz też budziła
strach. Taki strach, który kłębił się gdzieś w podświadomości i tylko czekał,
żeby wypełznąć na wierzch. Było coś w postawie Vespery, co w tym konkretnym
ułamku sekundy tworzyło obraz, którego nie będzie już mógł, a nawet nie będzie
chciał wyprzeć z pamięci. To zestawienie kolorów: ciemności nocy, ciemnej krwi
na bieli żabotu i koszuli, jasnych refleksów jej włosów i gorejącego ognia
piekielnego w jej oczach tworzyło razem idealny portret bogini śmierci. Femme
fatale. Piękno i strach, delikatność kobiety i siła tytana, życie i śmierć,
cnota i grzech, potępienie i zbawienie – wszystko to zwarło się w
oszałamiającym tańcu tworząc to, co było dane ujrzeć mu w tej chwili. Vespera wyglądała niczym personifikacja wojny. Olśniewające piękno
i siła, a także zniszczenie i pożoga. Severus wiedział, że nigdy nie zapomni
tego, co teraz ujrzał. To było zbyt oszałamiające, pod każdym względem.
Mrugnięcie.
Nie. – powiedziała, niemal wyszeptała. Snape znieruchomiał. Jak
to: „Nie”? Nie ma się włączać do walki? W tym momencie chwyciła za rękojeść i
wyciągnęła ostrze z ramienia. Jej usta wykrzywiły się w nieznacznym grymasie,
lecz wiedział, że nie jest on powodowany bólem. Atakujący mężczyzna mimo
znacznego uszczerbku na zdrowiu nie zamierzał rezygnować. Wyciągnął zdrową ręką
zza pasa coś na kształt rewolweru. Już miał pociągnąć za spust, gdy Vespera
zaatakowała go jego własną bronią, uderzając od dołu odcięła rękę na jednej
trzeciej długości. Ostrze przemknęło przez wysoki śnieg porywając płatki lekkie
niczym piórko, które natychmiast przyjęły szkarłatną barwę wirując z kroplami
krwi. Cięcie było perfekcyjne i gładkie, zupełnie jakby nie napotkało na żaden
opór. Severus nie wytrzymał, ruszył w kierunku walczącej pary, mimo iż wiedział
kto jest przegranym w tym starciu. Rzucił zaklęcie tnące, jednak zostało one
odbite, niczym od niewidzialnej bariery i zamiast trafić w cel ścięło kilka
pobliskich drzew. Runęły z hukiem przerywając panującą ciszę, nocne stworzenie
poderwało się z drzew. Nie zważając na to, brunet brnąc po kolana w śniegu
szedł dalej. Nagle coś przeleciało mu tuż przed oczami.
Mrugnięcie.
Byłby w stanie przysiąc, że to był ptak. Pewnie z koron
drzew wypłoszył go hałas. Jednak po chwili znów mignął mu kolejny. I jeszcze
jeden. Po chwili w powietrzu tańczyły czarne pióra, krople krwi i płatki śniegu
tworząc trójkolorowy wir. Lumos Maxima. Zimne
światło zaklęcia rozświetliło okolicę, cienie wyostrzyły się, stały się
kanciaste i drapieżne niczym w złowrogim kalejdoskopie śmierci. Ptaki nie
zważając na blask zaczęły krążyć nad ich głowami zbierając się w coraz to
większe grupy, które pikując w dół uniemożliwiały Severusowi dotarcie do
Vespery i jej przeciwnika, a także utrudniały śledzenie walki. Huk wystrzału.
Czyżby jakoś udało się wypalić z
broni? Nagle zwarty krąg zwierząt odciął go zupełnie, nad ich głowami świeciła
tylko jasna kula światła wytworzona przez zaklęcie. Wirująca chmara
przeistoczyła się w efektowną grę cieni – czarne ptaki i rzucane przez nie
kontury kontrastowały z bielą śniegu. Cisza zmieniła się w mieszaninę ich
złowrogiego krakania, dźwięku skrzydeł na wietrze, odgłosów walki. Czuł się
nierealnie, jak w jakimś śnie, a raczej na pograniczu mary i jawy. To co widział mogło być równie dobrze wytworem jego wyobraźni pobudzonej zmęczeniem i tym, co ostatnio przeszedł. Kontrasty barw i dźwięków doprowadzały go do szału,
tworzyły kakofonię, synkretyzm, który działał na wszelkie jego zmysły.
Mrugnięcie.
I stała się ciemność. Zaklęcie oświetlające zniknęło, a
wraz z nim pochłonął go mrok. Potarł oczy, nie mógł przyzwyczaić się do tak
gwałtownej zmiany. Już chciał się rozejrzeć i znów rzucić zaklęcie światłości,
gdy zza chmur wyłonił się księżyc w pełni, a jego oczom ukazał się obraz
makabry. Na niewielkiej polanie, która wcześniej była niemym świadkiem walki,
na stosie z połamanych drzew leżało, wbite w złowieszczo powyginane konary,
ciało walczącego mężczyzny. Wykrzywione gałęzie przypominały rogi jelenia, a
odcięta wcześniej ręka wraz z drugą, złamaną w pojedynku, nabite były nad
klatką piersiową denata układając się niby w geście powitania, niby w geście
modlitwy. Zwłoki były tak ułożone, że przypominały słynną rzeźbę „Ekstaza
świętej Teresy”. Po chwili spostrzegł połyskujące podłużne elementy w śniegu.
Śnieg wokół osobliwego ołtarza był nienaruszony, zupełnie jakby nigdy się tam
nic nie wydarzyło. Tu i ówdzie połyskiwały strzały rozrzucone niedbale wśród
skręconych wstęg krwi. Księżyc przedarł się przez ostatnie chmury i oświetlił w
całej okazałości ten piękny w swym okrucieństwie widok. Zabijanie też jest
sztuką, a ciało jest materiałem dla mordercy. Jak widać Vespera była wirtuozem
w tej dziedzinie, prawdziwym maestro zbrodni. Severus rozejrzał się wokół
jednak nigdzie jej nie było. Powoli zaczął się wycofywać nie odrywając wzroku
od tej scenerii.
Mrugnięcie.
Gwałtownie odwrócił się i ruszył przed siebie, nie
zważając na to, w jakim kierunku zmierza, nie zależało mu już na oświetleniu
drogi. Przed oczami miał cały czas sceny walki, krótkie chwile przerywane
taktem jego mrugnięć. Wybijane w rytm uderzeń jego serca. Krok po kroku.
Idealne w tym okrucieństwie i piękne w strachu. Po chwili opuścił mroczny las,
a jego oczom okazał się zamek Vespery. Wziął głęboki oddech, nie wiedział
dlaczego, nie umiał tego racjonalnie wytłumaczyć, ale zapragnął tam wrócić.
Znaleźć się w „swoim” pokoju. Śnieg skrzypiał pod jego stopami, gdy się zbliżał
do budynku, a za nim, w powietrzu, tańczyły czarne pióra.
************************************************
Taki eksperyment z techniką narracji.
Taki eksperyment z techniką narracji.
Wcięcia akapitów się rozjechały nieco, wiem. Nie umiem temu zaradzić.
Czekam na komentarze. Opinie i pytania jak zawsze na: http://ask.fm/SayaVespera
Już kiedy napisałaś mi jaki masz pomysł na ten rozdział wiedziałam, że wyjdzie coś niesamowitego. Technika narracji oryginalna i wydaje mi się, że dość trudna. Tobie idealnie udało się nią posłużyć. Efekt jest bardzo...filmowy, silnie działa na wyobraźnie, dzięki czemu wyobrażamy sobie z łatwością scenę walki, którą co chwile spowija ciemne kurtyna z powiek. Gdy znów się unosi ukazuje już kolejne działania. Naprawdę zazdroszczę takiego drygu do opisów. Walka Vespery jest bardzo brutalna, makabryczna, a ona w tym wszystkich, w swoich ruchach, pozostaje wytworną damą. Artystką, która swoją ofiarę traktuje bardzo przedmiotowo, jak masę, z której może ukształtować śmierć. Nadać dowolną formę. Bawi się tym ciałem, nie jest dla niej czymś godnym szacunku. Chyba, że dopiero wtedy gdy już je nabije na te konary - oczywiście wyczułam piękną inspirację! bardzo to lubię. Obraz po walce skojarzył mi się z takim dziełem sztuki, które przeraża w swojej brutalności i makabrze, ale jednocześnie intryguje tak, że nie można oderwać wzroku. Wywołuje strach, szybsze bicie serca, ale też przyciąga do siebie jak magnes. Cóż, widać, że Vespera to perfekcjonistka i wizjonerka! Niebezpieczna i pociągająca. Zło zawsze było fascynujące.
OdpowiedzUsuń"Kim ona jest?" Oh, myśl, Sev! :D
<3
Ojejku <3
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że efekt się udał, chociaż nadal twierdzę, że mogło być lepiej. Ciężko czasami się zdystansować w stosunku do własnego tekstu. "Kurtyna z powiek" jaka piękna metafora! <3
Opisy są fajne, ale muszę popracować nad elokwentnymi i ciekawymi dialogami, w których Ty jesteś mistrzem!
No i inspiracja jest, cieszę się że zahipnotyzowałam tym złem, chociaż Vespera nie jest ani dobra ani zła, ale o tym przekonamy się później :D
<3
Wydaje mi się, że to będzie dość długi komentarz, ale przecież takie są najlepsze! ;d
OdpowiedzUsuńA więc od początku: pomysł na cały rozdział niesamowicie ciekawy, a opisy porywające. Wizja, którą ukazujesz jest niezwykle plastyczna i naprawdę mistrzowsko wykreowana. Od początku do końca zachwycasz słownictwem - lektura twojego opowiadania z pewnością nie jest dla każdego, ale to tylko potwierdza jej wartość. Wszystkie motywy zaczerpnięte ze sztuki też mi się podobają, ponieważ są niebanalne i trafnie dobrane.
Odnośnie samej fabuły - tak naprawdę wszystko skupia się na opisach walki. Podoba mi się ukazanie krwi, śniegu i lasu. Opis Vespery też może zachwycić, acz jeśli mam być szczery, to czasem dostrzegam w nim zbyt wiele patosu.
Jeżeli chodzi o minusy, to w mojej opinii te zdjęcia są zbędne - niewiele wnoszą a bez trudu potrafisz sama opisać całą scenerię (co też robisz). Poza tym błędy - być może jestem przewrażliwiony na tym punkcie, nie wiem, ale kilka ich dostrzegam.
"Równie tempo" - literówka
"Walka przypominała taniec, kanciaste i agresywne ruchy napastnika łagodziły płynne uniki Vespery, pełne wdzięku, przemyślane i nastawione na efektywność." - powinno być "były łagodzone przez", zdanie jest zrozumiałe, ale ja bym je przeredagował.
"Gdyby wojna miała mieć portret, personifikację to byłaby Vespera." - również bym edytował to zdanie w jakiś sposób.
"Nie wiedział, czy to, co widzi właśnie jest realne czy też może wytworem jego wyobraźni i skutkiem zmęczenia ostatnimi rewelacjami" - zdanie można zrozumieć, ale jest niepoprawne.
"bartw" - miałaś taką literówkę.
"nie mógł przyzwyczaić się to tak" - literówka
"gdy się zbliżał do budynku, a za nim, w powietrzu tańczyły czarne pióra." - nie jestem stuprocentowo pewien, ale chyba powinien być jeszcze jeden przecinek po "w powietrzu".
Mam nadzieję, że pomogłem i czekam na kolejne rozdziały. Uwielbiam Twój styl - jest bardzo nieszablonowy, nowatorski, niekonwencjonalny i mógłbym tak wymieniać jeszcze długo.
Pozdrawiam, Spectrum.
;)
Bardzo dziękuję Ci za tak długi komentarz! <3
UsuńPonieważ mam zwyczaj odpisywać na każdy komentarz (taka fanaberia autora)już spieszę, żeby odnieść się do twoich uwag i nie tylko.
Bardzo lubię odnosić niektóre rzeczy do sztuki, w tym wypadku malarstwa czy rzeźby, oddaje to moją słabość do piękna. W założeniu ten rozdział miał się skupić na walce, chciałam zobaczyć, czy umiem ją opisać, bo nie jest to w mojej opinii łatwe zadanie. Cieszę się, że opis się udał, chciałam nieco zagrać na gamie kolorów: czerwień-biel-czerń. Kontrasty między światłem a cieniem. Jest taki trochę "komiksowy" efekt, ale ja mam trochę słabość do takich rzeczy.
Odnośnie do opisu Vespery - mam, niestety, czasami zapędy na nieco patetyczne opisy, aczkolwiek używane przeze mnie słownictwo nie jest w moim odbiorze patetyczne. Po prostu staram się jak najlepiej oddać to, co widzę oczami wyobraźni. Nie żebym się tłumaczyła, ale wydawało mi się, że obraz zobaczony w sytuacji stresowej, pod wpływem adrenaliny, na dodatek w ciemnościach staje się ostrzejszy, nieco barokowy.
Literówek nie będę komentować, wiadomo, ślepa jestem i ich nie widzę.
"łagodzony przez" - nie lubię strony biernej po prostu, w języku polskim używa się jej dość rzadko i wprowadzenie agensa mi się nie podoba. Fanaberia autora :P
"Gdyby wojna (...)" - pomyślę jak to zmienic, teraz jak patrzę nie podoba mi się "miała mieć", brrr!
"Nie wiedział (...)" - coś mi tutaj teraz zgrzyta, przeredaguje się
"Gdy zbliżał się (...)" - też mi teraz to zdanie coś nie pasuje, muszę je zmienić.
Dziękuję za te uwagi, jak pisałam wcześniej, zdarza mi się nie dostrzegać własnych błędów, dlatego fajnie, że je wypisałeś. Starałam się przy tym rozdziale spróbować czegoś nowego i chyba już wracam do formy, III traktuję jako rozgrzewkę.
A co do obrazków, lubię je. Ten drugi jest z gry komputerowej "Alan Wake". Za to nie narzucam wizji tego, jak mają wyglądać bohaterowie. Nie przepadam za tym, wolę dowolność w wizualizacji.
~Saya
PS Ale się rozpisałam :O
Ja też odpisuję na większość :D
UsuńNie miałem pojęcia co to agens, ale cóż, człowiek uczy się całe życie ;). Części tamtego zdania możesz po prostu zamienić miejscami, jeśli chcesz.
Ja też wolę dowolność wizualizacji, a co do obrazków (zdjęć) to oczywiście masz prawo by je wstawiać ;).
Tak w ogóle, to nie wiem jak poprawnie zapisywać cytaty, muszę nad tym popracować :D
Wiesz, już w pierwszym rozdziale byłam pod wrażeniem Twoich poczynań literackich i nie myślałam, że może być jeszcze lepiej. A tu niespodzianka - może, i w każdym kolejnym rozdziale tak jest. Naprawdę podziwiam.
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł z tą metodą narracji - w połączeniu z bardzo dobrze dobraną muzyką wyszło tak jak napisała Sara: filmowo, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tylko czasem mi się wydawało, że trochę go oczy bolały, bo niekiedy rzadko mrugał, ale to szczegół. :)
Pięknie opisana scena walki, Vespera jest niezłą artystką morderstwa (chociaż miałam nieraz podczas czytania dreszcze - jestem wrażliwa na makabryczne rzeczy). No i chyba każdy sobie zadaje pytanie wraz z Severusem: kim ona jest? Chociaż muszę się zgodzić ze Spectrumem - czasami za dużo patosu. :) Ale rzeczywiście można uznać, że Sev pod wpływem sytuacji widzi nieco inaczej.
Podsumowując - gratuluję i dziękuję. Przepraszam, że tak krótko, ale wcześniejsi komentujący napisali dużo tego, co ja chciałam, więc nie było sensu tego powtarzać. :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
Sophie
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Jeśli chodzi o to "rzadkie" mruganie to ciężko oddać na piśmie to, co ktoś widzi przez kilka sekund, zwłaszcza jeśli jest to obraz pełen detali.
UsuńDreszcze? Ow, to dobrze, chciałam, aby mój tekst nie pozostawiał czytelnika obojętnym.
Patos, patos, patos. Wolę określenie "barok". :D
Pozdrawiam i do następnego rozdziału,
~Saya
Wiem, wiem. Tak myślę że trochę się powymądrzałam jak przeczytałam jeszcze raz, no ale co tam. :)
UsuńNie martw się, nie pozostawił. A już opis "złożenia" atakującego prawie że na kształt rzeźby zmroził kości.
Okej, barok. :)
Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co mogę napisać, bo moi poprzednicy oddali dokładnie moje odczucia. Muzykę dobrałaś idealnie, podkreśliła ona napięcie w oczekiwaniu, w walce. Narracja wydaje się dosyć trudna, ale Tobie wyszła naprawdę niesamowicie. Błędów jakoś specjalnie nie zauważyłam, ale pewnie dlatego, że skupiłam się bardziej na treści, bo tekst bardzo mnie pochłonął. Opisy walki, ruchy Vespery, jej wygląd i to zestawienie przeciwieństw "życie i śmierć", "delikatność i siła", to wszystko w moim odczuciu nadało treści takiego jakby ruchu i bardzo pobudziło wyobraźnię. Na samym początku przez chwilę miałam wrażenie, że Vespera padnie martwa, ale ona rzuciła się do walki z taką pompą! Najbardziej niesamowity moment jest kiedy ptaki okrążają Severusa, robi się ciemno, a potem nagle z tej ciemności wyłania się obraz makabry. Tak to opisałaś, że to morderstwo wydało się piękne w swoim okrucieństwie. Mnie też bardzo zastanawia kim jest Vespera, ale chyba już niedługo się tego dowiemy :)
OdpowiedzUsuńSpokój w chwili pełnej napięcia, najczystsza postać zła ubrana w piękno. Jedyne co mogę zrobić to pokłonić się i bić brawo. To jest coś niesamowitego, stworzenie sceny która tak niewymownie mocno działa na wyobraźnie. Vespera, personifikacja niesamowitości, ogień i lód zarazem.
OdpowiedzUsuńUczyniłaś sztuką coś co gdzie indziej byłoby brutalnym rozlewem krwi. Powieki zamykają się a mnie brakuje słów. Narracja musiała być dość ciężka jednak efekt jest piorunujący, znacznie podnosi ona wyjątkowość tekstu. Nie wiem cóż więcej mogłabym napisać, jestem pod wielkim wrażeniem. Gratuluje takiego talentu pisarskiego! :)
Pozdrawiam, Oliwkowaa.