sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział IV – Taniec z diabłem

          
           Zatrzymał się przed zamkiem. Zakręciło mu się w głowie od emocji, zmęczenia i tego, czego był świadkiem kilka chwil temu. W uszach miał jeszcze odgłosy walki, szum skrzydeł, krzyk tego mężczyzny. Przymknął oczy, a z zasłony ciemności, wyłoniła się ludzka rzeźba, którą ujrzał na polanie. Wydawało mu się, że zjawa otworzyła oczy i spojrzała wprost na niego. Mógłby otworzyć oczy, ale znów jak zahipnotyzowany wpatrywał się w projekcję, którą zafundował mu jego własny umysł. Otaczała go kompletna cisza, która izolowała go w jego własnej wizji. Gdzieś w oddali na gałęzi przysiadł kruk. Przekrzywiając głowę przyglądał się temu dziwnemu człowiekowi w czerni, który stał nieruchomo niczym posąg. Wyglądał jak samotna, czarna linia nakreślona na srebrzystym papierze. Wiatr pędził chmury przez nocne niebo niczym kowboj stado bydła przez prerię. Srebrne oko księżyca uważnie obserwowało wszystko, co działo się na jego warcie. Severus tonął w oceanie swoich myśli przypatrując się martwemu mężczyźnie, złożonemu niby w ofierze, który przekrwionymi tęczówkami wpatrywał się w niego. W ciemnościach jego umysłu doskonale odtworzył ołtarz, złożony w ofierze człowiek poruszył odciętą i nabitą na gałąź ręką. Otworzył usta, z których zaczęła kapać brudna i ciemna krew. Severus sam poczuł metaliczny posmak w swoich ustach, nieświadomie przejechał językiem po wargach. Gdzieś w oddali na gałęzi poruszył się kruk, a ciszę przerwał jego niski i gardłowy głos. 




Severus gwałtownie otworzył oczy i wciągnął powietrze. Zamrugał kilkakrotnie, aby odgonić nieprzyjemną wizję. Ścisnął trzymaną w dłoni różdżkę i szepnął: lumos. Niewielkie światełko rozjaśniło schody prowadzące na marmurowy taras otaczający wejście do zamku od strony ogrodów. Jego długa, czarna szata, którą narzucił na siebie jeszcze przed opuszczeniem swojego pokoju, zamiatała śnieg, gdy wchodził po nich. Zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami, okna wychodzące na tereny zielone były szczelnie zasłonięte ciemnym materiałem, koloru nie mógł dojrzeć w otaczającym go mroku. Niepewnie wyciągnął rękę w kierunku klamki, lecz nagle, niby pod wpływem uderzenia wiatru drzwi otworzyły się głucho uderzając w przestrzeń skrzypiącymi zawiasami. Delikatne w swej bieli firany uniosły się falując na wietrze, a brunet wkroczył do pomieszczenia wraz z podmuchem śniegu. Zatrzymał się. W pomieszczeniu panowała ciemność, jednak poświata księżyca umożliwiała mu rozpoznanie pomieszczenia, w którym wcześniej Vespera ćwiczyła fechtunek. Stanął po środku dębowej podłogi, na ścianę padał jego długi cień. Chciał zidentyfikować jakąś lampę lub świecznik, aby znów ujrzeć ciepły blask ognia, który podziałałby na niego kojąco. Nim zdążył dokładnie rozejrzeć się po pomieszczeniu drzwi otwarte za jego plecami zatrzasnęły się z hukiem, a pomieszczenie rozjaśniło tysiące świec umiejscowionych w przeróżnych miejscach, część znajdowała się na żyrandolu, część na kandelabrach i kinkietach, a niektóre stały samotnie pozbawione lichtarza rozlewając wosk na meble lub podłogę. Odruchowo spojrzał w lewo. Wcześniej nie zauważył, iż salon nie był przeznaczony tylko do ćwiczeń w walce bronią białą, kilka schodków prowadziło do owalnego saloniku przypominającego nieco buduar z dużymi oknami pozwalającymi na kontemplowanie zieleni. Za zakrętem długi, wyłożony drewnem, korytarz prowadził do pomarańczarni wypełnionej egzotycznymi roślinami i klatkami z rajskimi ptakami. Było to pomieszczenie na tyle duże, że znajdowała się tam wolno stojąca skałka, z której, do oczka wodnego, spływała woda. Dość szerokie alejki umożliwiały spacer, ławki ustawione w cichych zakamarkach zapewniały dyskrecję rozmawiającym. Tu i ówdzie spacerowały leniwie pawie, dwa kolorowe i jeden albinos, który odcinał się swą bielą od wszechogarniającej zieleni. 


Severusowi nie było dane zwiedzić tej części, gdyż jego uwagę przykuł prawy koniec dużego, długiego salonu, zatopiony w ciemnościach, gdyż tam nie sięgało światło świec. Zauważył jedynie kanty długiej hebanowej ławy z solidnymi, krępymi i bogato zdobionymi nogami. Instynktownie ruszył w tym kierunku, chociaż przypominało to przysłowiowe „pchanie palca między drzwi”. Przystanął przy meblu, gdy nagle z tych ciemności buchnęło światło, był to ogień z wielkiego kominka. Zmrużył oczy i ujrzał u szczytu stołu krzesło z wysokim oparciem, w którym rozsiadła się wygodnie Vespera. Aktualnie bawiła się sztyletem, a na talerzu przed nią leżały owoce, część z nich była obrana ze skórki. Udawała, że nie zauważyła bruneta uważnie studiując refleksy płomieni odbijające się w ostrzu. Severus przełknął ślinę, skupił się i gdy już chciał zebrać się w sobie, by się odezwać wyprzedziła go siedząca kobieta:

- Widzę, że bez problemów trafiłeś z powrotem do domu. – Odkroiła kawałek brzoskwini i z zadowoleniem wymalowanym na twarzy zjadła go. Dopiero teraz spojrzała kpiąco na niego. Była wyraźnie zadowolona z obrotu spraw, chociaż można byłoby również rzec, że jest jej to obojętne.

- Chcę wiedzieć – rzekł w końcu Snape.

- Nie widzę takiej potrzeby. – Odłożyła nóż na talerzyk i wstała kierując się do ukrytych we wnęce po jej prawej stronie drzwi. Były otwarte.
Tego było Severusowi za wiele. Ścisnął w dłoni różdżkę i nim zdążyła się zbliżyć do wyjścia rzucił zaklęcie. Drzwi trzasnęły z hukiem, aż znajdujące się na stole ostrze szczęknęło uderzając o majolikowe naczynie i spadło z głuchym łoskotem na dywan.

- Chcę. Wiedzieć. – wysyczał zirytowany Severus. Vespera stała plecami do niego jakby była zahipnotyzowana i patrzyła w znajdujące się tuż przed jej nosem drzwi.

- Mama cię nie nauczyła, że nie należy zamykać przed kobietą drzwi? – odpowiedziała wreszcie odwracając się do niego. Była najwyraźniej rozbawiona jego irytacją. Obeszła ławę jakby chciała znów usiąść na krześle. Severus mierzył w nią swoją różdżką. Miał tego dość, nie pozwoli by znów ktoś nim pomiatał. Bo tak czynił z nim Voldemort. Czym ten czarnoksiężnik różnił się od tej kobiety?
Teraz, z perspektywy czasu mógł uznać przyłączenie się do niego za błąd, myślał, że ktoś wreszcie pozwoli mu na więcej. Przecież Dumbledore mimo iż widział jego zdolności i pracowitość, nigdy jakoś go nie wyróżnił. Było mu to obojętne, ale jako dziecko odczuwał żal, że to potterowska banda jest na świeczniku, a nie docenia pracowitych i inteligentnych uczniów Hogwartu. Ta cała walka o Puchar Domów była śmiechu warta. Jedynie Slughorn, a czasami nawet McGonagall, widzieli talent Severusa w wielu dziedzinach magii (no może poza wróżeniem z kuli i temu podobnym banialukom). W zakresie eliksirów miał jednak zdolności szczególne, zdobył jako najmłodszy mag w historii tytuł Mistrza Eliksirów. To była jego duma, jedyna jaką miał w zasadzie. Jedyne miłe wspomnienie, to o nim myślał wyczarowując patronusa. Moment ogłoszenia wyników, gratulacje, dyplom. Albus mimo dobrego serca nie umiał spojrzeć na niego inaczej niż na cichego, pilnego ucznia, skupiony na rozwrzeszczanej gromadce Huncwotów. Być może inni postrzegali Dumbledore’a jako miłego staruszka, mentora. Jednak dla Severusa nie był on dobrym pedagogiem. Zresztą od początku nauki miał do tego mężczyzny z długą, białą brodą mieszane uczucia, których źródła nie umiał wyjaśnić. Był dziwny, słodki jak czekoladowa żaba zjedzona w nadmiarze, a czasami oderwany od rzeczywistości niczym osoby dotknięte demencją starczą. Zapewne sam dyrektor nie wiedział jaki jest. Właśnie ta nijakość tego idola wielu uczniów przyciągnęła Severusa do Voldemorta. Miał konkretny plan, konkretne idee. Był przebiegły i nie liczył się ze stratami. Chciał mocy. Czystej mocy. Dla niego nie był to synonim władzy, tylko doskonałości. Był idealny w tej swojej ślizgońskiej ambicji. To imponowało Snape’owi pod pewnymi względami. Hipnotyczna moc zła. Myślał, że Riddle pozwoli mu rozwinąć skrzydła, poznać tajniki czarnej magii, która była niezbyt dokładnie zbadana. Został za to śmierciożercą jak każdy, kogo zaakceptował Riddle, a to, że należał do wewnętrznego kręgu nie było wielkim wyróżnieniem w jego oczach.  
Vespera stanęła obok krzesła, mierzyli się spojrzeniem. Jej oczy znów przybrały ten sam, bursztynowy kolor, te same tęczówki, które ujrzał nim stracił przytomność leżąc w śniegu. Cisza budowała napięcie, atmosfera była tak gęsta, że możnaby ją kroić na kawałeczki. Snape nie chciał odpuścić, nie tym razem. Nie będzie niczyim pionkiem, już nie. Vespera przyglądała się badawczo mężczyźnie, jakby chciała odczytać jego myśli i emocje. A one kłębiły się niczym chmury burzowe na nieboskłonie szargane przez wiatr. Starannie to ukrywał, jego twarz nie odkrywała żadnych emocji. Postawił wszystko na jedną kartę. Jeśli ma przegrać, to ze świadomością, że się nie poddał. W pełnym skupieniu wykonał finezyjny ruch różdżką niczym w szermierce, czerwony płomień wystrzelił z końca różdżki. Vespera zgrabnym ruchem nogi podrzuciła leżący u jej stóp sztylet, następnie jedynie dwoma palcami odbiła go w kierunku rzuconego zaklęcia. Dosłownie ułamki sekund, Severus zdążył tylko dostrzec jak ostrze przecina zaklęcie na pół i odsunąć się, gdyż pod wpływem siły zmieniło ono trajektorię lądując tuż przed nim. Metal był rozżarzony do czerwoności. Jego atak uderzył zaś w zasłonę i kandelabr. Zarówno materiał jak i świece zostały skrócone o połowę.  Znów stali naprzeciw siebie w milczeniu, Vespera nie atakowała. Jej twarz wyrażała teraz kompletną obojętność, a nawet cień pogardy. Tak jakby w ogóle nie przejmowała się faktem, że ją zaatakował. Albo udawała albo miała taką przewagę, która pozwalała jej na taką postawę. Nie wytrzymał napięcia i rzucił kolejne zaklęcie. Ujrzał jak płomień uderza w nią, lecz zamiast spodziewanego efektu jej ciało zamieniło się w coś, co można by uznać za połączenie gęstego dymu z czarną farbą unoszącą się w wodzie. Zjawisko o niezwykłych właściwościach fizycznych, które jeszcze przed chwilą było Vesperą, rozlało się po zaciemnionych kątach, zupełnie jakby wtopiło się w ciemność. Severus postanowił skupić się, nie zamierzał dać się wytrącić z równowagi. Potrzebny był mu teraz spokój, pełna koncentracja. Napiął mięśnie, wytężył słuch, zmrużył oczy, by lepiej widzieć, ale miał wrażenie, że jest w tym pomieszczeniu zupełnie sam. Tymczasem za jego plecami, zupełnie jakby parował z zakamarków, zaczął formować się kłąb dymu. W ostatniej chwili obrócił się i rzucił zaklęcie. Uderzył w świeżo uformowaną z tej materii Vesperę, którą odrzuciło na plecy, jednak zamiast upaść zaparła się rękoma o podłogę, odepchnęła i znów stanęła na nogi. W świetle świec spostrzegł, że z jej nosa i ust broczyła krew. Przez ułamek sekundy pomyślał, że jednak nie jest niezniszczalna, że ma jakieś słabe punkty. Z tą nadzieją znów zaatakował, lecz ty razem się przeliczył. Nie tylko nie udało mu się wykonać odpowiedniego ruchu różdżką, lecz poczuł jak niewidzialna siła uniemożliwia mu ruchy, zupełnie jakby ktoś chwycił go z całych sił za rękę i ją usztywnił. Miał wrażenie, że ledwo może oddychać, jak ktoś, kogo w nocy nawiedza zmora uniemożliwiając spokojny sen. Upadł na kolana, oparł się łokciem o ławę cały czas trzymając w unieruchomionej ręce różdżkę. Miał wrażenie jakby jego ciało ważyło teraz kilkanaście razy więcej, a organy wewnętrzne nieznośnie ciążyły naciskając na inne. Oddychał płytko, serce przyspieszyło, ale biło nierówno. Przeszło mu przez myśl, że mógł zostać otruty, a to wszystko co widział było jedną wielką halucynacją. Zamrugał kilkakrotnie. Wszystko stało się jasne. Podniósł wzrok, naprzeciw niego, w wysokim krześle, którego wcześniej nie było w tym miejscu, siedziała Vespera. Wyciągnęła nogi na ławie i skrzyżowała je w kostkach. Nieprzytomnym wzrokiem przyglądał się jak wyciąga z kieszeni białą chusteczkę i wyciera nią twarz. Dopiero wówczas ujrzał, że jej ubranie było w nienagannym stanie. Żadnych śladów walki czy krwi. Nic. Poczuł jak zrobiło mu się sucho w ustach, oblizał wargi. Musiał się skupić. Wykrzesać resztki sił i nie poddać się omamom i wizjom. Chciał unieś różdżkę, ale Vespera spod wpółprzymkniętych powiek dostrzegła ten ruch. Zbliżyła podeszwę buta do niego, a z niej wysunęło się ostrze, zupełnie jakby uruchamiał je jakiś mechanizm sprężynowy.

- Odradzam wykonywania nieprzemyślanych ruchów. – rzekła. Powoli opuściła nogi na podłogę i pochyliła się w kierunku bruneta. Delikatnie ujęła jego podbródek i spojrzała mu prosto w oczy. – Skoro tak ci na tym zależy, to porozmawiamy. – Pstryknęła palcami, a Severus opadł na podłogę dysząc zupełnie jakby przepłynął długi dystans i krztusił się wodą. Vespera wstała ze swojego miejsca i skierowała się w głąb prawej części sali, on zaś wstał i ruszył za nią. Po chwili znaleźli się w oranżerii. Otaczała ich cisza skąpana w szumie wody dochodzącym z oczka wodnego. Podświetlona skałka rzucała dyskretny blask na rośliny. Na ścieżce obok przechadzał się paw-albinos. Kobieta jakby od niechcenia śledziła tego majestatycznego ptaka.    

- Ponieważ jesteś półkrwi, to zakładam, że nie jest ci obca filozofia i wierzenia mugoli, czyż nie? – Spojrzała na niego unosząc brew do góry. Severus kiwnął głową.

– Czy wiesz co doprowadziło do tzw. „grzechu pierworodnego” ?

- Ewa.

- Błąd. A w takim razie co otworzyło puszkę Pandory?

- Pandora… ?

- To pytanie czy odpowiedź? Cóż, też jesteś w błędzie. Otóż w obydwu tych mitycznych czy też religijnych przypadkach to nie kobiety były odpowiedzialne za to, co nastąpiło później. Czy wiesz co sprawiło, że Ewa sięgnęła po owoc poznania dobrego i złego, a Pandora otworzyła glinianą beczkę? – Głos Vespery zawisł w powietrzu niby wirujący kurz. Snape uważnie czekał na odpowiedź. – To była ciekawość. Ta sama ciekawość, która popchnęła ciebie do nieposłuszeństwa względem mnie, jako gospodarza tego majątku. Jest to też ta sama ciekawość, która uratowała ciebie przed wilkami kilka dni temu. Rzeczy są czasami prostsze niżby się zdawały, lecz ich esencja często nam umyka, gdyż szukamy odpowiedzi za daleko. Severusie, po części pragniesz tego samego co ja. Odpowiedzi na pytania i jesteś w stanie poświęcić bardzo wiele, by je uzyskać. Inną twoją cechą jest pragnienie doskonałości, znasz dokładnie swoją wartość i swoje możliwości, dlatego chcesz osiągnąć jak najwięcej. Frustruje cię, że ktoś nie tylko tego nie rozumie, ale też uniemożliwia ci dalszy rozwój. Dlatego proponuję ci pewien układ: dam ci możliwość dostępu do mojej biblioteki, a wierz mi jest kilkakrotnie lepiej wyposażona niż ta w Hogwarcie, a także do wszelkiej maści przyborów jakie chcesz używać.

- Jaki jest twój warunek? – odrzekł spokojnie. Wiedział, że na tym świecie nie ma nic za darmo, chyba że Vespera była tak znudzona siedzeniem w zamku, że obojętne jej było co dzieje się z jej pieniędzmi i czasem. Jednak mimo tej maski wyniosłej arystokratki miał wrażenie, że jej osobowość jest znacznie głębsza. W końcu sama przyznała, że pod pewnym względem jest do niego podobna, a taka osoba nie mogła mieć prostolinijnego charakteru.

- Mój warunek? To proste. Przestaniesz być pionkiem w grze. Na razie jesteś w impasie, gdyż twoi wrogowie i sprzymierzeńcy myślą, że nie żyjesz. Chociaż ja na twoim miejscu poważnie zastanowiłabym się kto jest kim w tej potyczce. – Uśmiechnęła się kpiąco. Potyczce? Ona nazywała potyczką jeden z największych konfliktów we współczesnym świecie magicznym! Nie dał po sobie poznać, że mimowolnie wzburzyły go jej słowa, wciąż miał przed sobą martwe spojrzenie Lily. Ktoś, kto tak wiele stracił nigdy nie będzie w stanie zrozumieć jak inni mogą z taką lekkością mówić o trudnych czasach wojny. A może Vespera nie ma tak naprawdę pojęcia co się dzieje na świecie? Kiedy ostatnio opuściła ten zamek? A może, przebiegło mu przez myśl, a może straciła kiedyś wszystko i to dlatego nie jest w stanie jej poruszyć opowieść o epoce Voldemorta? Jednak z zamyślenia wyrwał go jej melodyjny głos, który kołysząc się w przestrzeni kontynuował. -  Severusie, mój warunek jest następujący: musisz strącić króla i królową, jednak w ten sposób, aby myśleli, że cały czas jesteś grzecznym kundlem czekającym na rozkaz. Będzie cię to wiele kosztować, jednak uczucie triumfu będzie adekwatne do poniesionych strat.

- Twój warunek wydaje się akceptowalny, mimo to mam wrażenie, że proporcje między twoją ofertą a twoimi wymaganiami są zaburzone. – odpowiedział. Vespera stanęła przy jednym z owocowych drzew i zerwała okrągły owoc.

- Powiedzmy, że jestem minimalistką. – odwróciła się w jego stronę. – Pamiętaj jednak, że to będzie twój i tylko twój wybór. Zarówno Ewa jak i Pandora poza ciekawością były obdarzone jedną, bardzo istotną cechą: wolną wolą. Zatem jaka jest twoja decyzja? – Wyciągnęła do niego dłoń, w której trzymała coś, co przypominało brzoskwinię o bardzo ciemnej skórce. 

Niebo powoli przybierało stalowy kolor, zbliżał się świt. Poranna rosa zbierała się na liściach, w powietrzu zaczęła się unosić mgła. Niczym w biblijnym Edenie Severus stanął teraz przed dwoma możliwościami. Nie był w stanie powiedzieć, która symbolizowała dobro, a która zło. Po raz pierwszy w życiu miał wrażenie, że w jego głowie panuje jednocześnie totalny chaos i zupełna cisza. Gdzieś pomiędzy liśćmi drzew owocowych a kwiatami egzotycznych roślin dwa pawie poderwały się do krótkiego, acz pełnego gracji lotu. Severus spojrzał uważnie Vesperze w oczy. Czyżby to sam diabeł prosił go do tańca?

-----------
Chyba najdłuższa ze wszystkich notek. Mam odnośnie do niej mieszane uczucia, jednak jak zawsze czekam na wasze opinie i komentarze. Wszelkie pytania TUTAJ

11 komentarzy:

  1. Na wstępie muszę powiedzieć, że lektura faktycznie była przyjemna ;). Notka od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie - tytuł nie dość, że jest naprawdę ciekawy i intrygujący, to jeszcze budzi we mnie bardzo przyjemne uczucia. Kojarzy mi się z czymś co mi się spodobało, aktualnie nie mogę sobie przypomnieć z czym, ale to nieistotne. Tytuł wraz z ostatnim zdaniem tworzą swoistą klamrę, która spina cały tekst. Gratuluję Ci poukładania, logiki i spójności tekstu. Szczegóły obciążone większym wyrazem przewijają się u Ciebie tworząc przejrzystą kompozycję, podoba mi się to nawiązanie do raju, pawie i mitologiczna Pandora. Dla mnie to najlepszy rozdział jak do tej pory. W moim odbiorze odnalazłaś złoty środek - lektura jest ambitna, ale nie męcząca. Rozumiem, że możesz mieć wątpliwości, jednak dla mnie napisałaś coś naprawdę niezwykłego. Szczególnie spodobał mi się jeden fragment - "Wyglądał jak samotna, czarna linia nakreślona na srebrzystym papierze. Wiatr pędził chmury przez nocne niebo niczym kowboj stado bydła przez prerię. Srebrne oko księżyca uważnie obserwowało wszystko, co działo się na jego warcie.". Zawsze czytam przy muzyce, a akurat wtedy leciała piosenka która w mojej głowie doskonale skomponowała się z tym fragmentem. Naprawdę chylę czoła.
    Lekko zmieniając temat - nie wiem jak uda Ci się dokończyć wszystko w piątym rozdziale, ale życzę powodzenia i mam nadzieję, że pisanie nie zajmie Ci zbyt dużo czasu. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego ;)!
    Jedyny minus - błędy - masz trochę literówek i tego typu głupich błędów, jakieś słowa "od czapy" czy zdwojenia. Myślę, że jestem wyjątkiem, ale gdy czytam coś ciekawego (find the hidden compliment), to czuję się jakbym płynął na grzbietach fal. Płynę, płynę, a potem ryjem o skałę.
    A więc po kolei:
    -"umożliwiały na spacer"
    -"buchnęł światło"
    -"Mama Cię nie nauczyła, że nie należy przed kobietą drzwi?"
    -"jego tego"
    -"warunek to jest następujący".
    Pozdrawiam gorącą, trzymaj się :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spectrum! Czytanie twojego komentarza to czysta przyjemność. Naprawdę. Z samego krótkiego wpisu widać, że masz nie tylko bardzo szeroką paletę słownictwa, ale też umiesz prawidłowo go używać, dzięki czemu mam wrażenie, że "czytam" lekki obraz impresjonistyczny, a nie ciężki bełkot współczesnego malarstwa. Chapeau bas.
      Literówki od razu poprawiłam, bardzo się cieszę, że je wypisałeś ("a potem ryjem o skałę" <3).
      Bardzo zaintrygowało mnie jakiej to muzyki słuchałeś przy lekturze tego tekstu, ja sama w przeciwieństwie do III nie mogłam znaleźć żadnego satysfakcjonującego mnie utworu, który oddałby cierpki spokój na początku, potem zgęstniał, a na końcu rozwiązał się zostawiając tę nutkę niepokoju.
      Co do tytułu, tak wracając do początku twojego komentarza, możliwe że podobny tekst gdzieś już widziałam,ale naprawdę nie pamiętam gdzie. Cieszę się, że Ci się spodobał :)

      ~Saya

      PS "Pozdrawiam gorącą" ? :>

      Usuń
    2. Co do piosenki - sam nie wiem, siedzę przed lapotopem siostry i tamta piosenka przytrafiła mi się całkowicie przypadkowo, w każdym razie spodobała mi się. Jeżeli chodzi o "gorącą", to nie była to zamierzona wersja, ale skoro już tak zostało, to możesz to zinterpretować jak chcesz :D.
      Tym razem pozdrowię Alex, widzę, że kogoś wyprzedziłem :d.
      A tak na koniec przyznam się, że po przeczytaniu peanu na temat mojego komentarza musiałem przeczytać go od nowa w poszukiwaniu tego impresjonizmu :D.

      Usuń
  2. Wizja Severusa naprawdę przerażająca, aż mnie dreszcz przeszedł jak to sobie wyobraziłam.
    Krukiem podbiłaś moje serducho. Nie mam pojęcia czemu, ale ostatnimi czasy te ptaki strasznie mnie fascynują. Nawet w snach zamieniam się w kruka i latam, oczywiście zawsze przed czymś uciekając. Ale odbiegam od tematu.
    Bardzo obrazowo opisałaś wszystkie pomieszczenia, a ta oranżeria strasznie mi się spodobała. Chciałabym to zobaczyć na własne oczy, a nie tylko w swoim umyśle. I ten paw albinos *.* Przepiękne one są.
    Samoczynnie otwierające i zamykające się drzwi ze złowrogim skrzypieniem i zapalające się światła znowu wywołały we mnie dreszcz. Od razu przyszły mi do głowy wszelkie horrory i jakieś dziwne stwory wyskakujące z ciemności.
    Vespera coraz bardziej mnie zachwyca i intryguje. Cały czas zachodzę w głowę kim ona jest i jakie konkretnie ma moce. Podoba mi się jej silny charakter, umiejętność walki, a jednocześnie taka kobieca delikatność.
    „Uderzył w świeżo uformowaną z tej materii Vesperę, którą odrzuciło na plecy, jednak zamiast upaść zaparła się rękoma o podłogę, odepchnęła i znów stanęła na nogi.” Mimo, że nigdy nie oglądałam Matrixa od razu skojarzyła mi się ta słynna scena. Chyba wiesz o czym mówię? :D Pobudza wyobraźnię.
    Prośba Vespery bardzo nietypowa. Zastanawia mnie jaki ma w tym interes. Cóż, zapewne niedługo się przekonamy :)
    Wyłapałam też kilka niewielkich błędów:
    „Mama cię nie nauczyła, że nie należy przed kobietą drzwi?” – chyba zjadłaś jeden wyraz.
    „Kobieta jakby od niechcenia śledziła jego tego majestatycznego ptaka.” – bez „jego”.
    „A w takim razie co otworzyło puszę Pandory?” – puszkę :D (Wiem, czepiam się szczegółów ;p)
    „Frustruje cię, że ktoś nie tylko tego nie rozumie, ale też nie umożliwia ci dalszy rozwój.” – dziwnie to brzmi. Powinno chyba być „uniemożliwia ci dalszy rozwój” albo „nie umożliwia ci dalszego rozwoju”.
    „mój warunek to jest następujący” – bez „to”.
    To chyba na tyle. O przecinkach się nie wypowiadam, bo sama mam z nimi problem :D
    Czekam z niecierpliwością na V! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo gorąco dziękuję Ci za komentarz! Błędy poprawiłam, niektóre już Spectrum mi wypisał, ale też twoje uwagi odnośnie do "dziwnego brzmienia."
      Jeśli zaś chodzi o scenę "prawie-jak-z-Matrixa" to inspiracja była zgoła odmienna, lecz jeśli udało mi się zachować "filmowy" charakter tego momentu to tym bardziej się cieszę. Vespera nabiera coraz bardziej wyraźnych kształtów jako bohaterka, ale także jako osobowość. Mimo to nie wiem, czy kiedykolwiek uda nam się ją zobaczyć w pełnej krasie, po prostu to, że ją stworzyłam nie znaczy, że wiem o niej wszystko :)

      ~Saya

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle na najwyższym poziomie, który staje się coraz wyższy za każdym nowym rozdziałem. :)
    Niestety, wyprzedzono mnie w pisaniu komentarza i mam niezwykle mało do dodania, ponieważ zgadzam się ze Spectrumem i Alex.
    Ja również czytałam rozdział przy muzyce, która wg mnie też pasowała - Dead Can Dance - Anabasis. :)
    Wychwyciłam podczas czytania też jakieś literówki, ale kiedy teraz piszę ten komentarz, wszystkie mi umknęły. Cóż, może po prostu wypiszę je później. :)
    Podsumowując, ja na Twoim miejscu byłabym dumna ze swojego pięknego dzieła. Przepraszam, że ten komentarz jest tak krótki i mało konkretny.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Cieszę się, że postęp jest widoczny, staram się rozwijać i temu tez służy ten blog. Wszelkie literówki, które wcześniej wyłapali Alex i Spectrum zostały poprawione. Co do muzyki z najnowszej płyty DeadCanDance to "Amnesia" jest moim ideałem.
      ~Saya

      Usuń
  4. Cały ten obraz śmierci jaki wykreowała Vespera jest przerażający, ale jednocześnie bardzo fascynuje. Podobnie jak ona. Kobieta z klasą, elegancją i wyjątkowym charakterem, czuje się wręcz od niej taki złowrogi powiew czegoś tajemniczego i wręcz eterycznego. Uwielbiam jej sposób wysławiania się, cała mimika i gesty, które temu towarzyszą są przez Ciebie świetnie dopracowane. (Nie muszę powtarzać, że bardzo się nie mogę doczekać jej całej historii :D) Scena ich potyczki niesamowita, najbardziej podoba mi się moment, w którym Vespera jakby 'rozpływa się w powietrzu'. Tyle magii! :D Biedny Sev, nie wiedział o co chodzi. Świetny jest warunek Vespery, bardzo mądra kobieta, wie w jakim kierunku powinna go nakierować.
    Uwielbiam Twoje opisy, tę naprawdę godną podziwu dbałość o wszystkie, najdrobniejsze nawet szczegóły. Pure love.
    Wgl miałaś mega pomysł z tytułem, który nawiązuje do ostatnich słów tego rozdziału i oddaje idealnie sytuacje.
    W końcu dobra metafora to sztuka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale najzwyczajniej w świecie nie zauważyłam go :C
      Cieszę się, że Vespera Ci się podoba, no i to jak ją odbierasz jako postać, ponieważ miałam obawy, że nie będzie tak dopracowana jakby sobie tego życzyła. Severus jest nieco zagubiony, ale też w tym rozdziale w końcu ruszył do akcji, przestał być tylko obserwatorem. Vespera jest dobrym psychologiem, wie jak rozgrywać swoją partię, które piony poświęcić, a którymi ruszyć do ataku. Zdecydowanie jednak nie chce, aby Severus został poświęcony niczym w gambicie. Jest na to zbyt wartościowy. Opisy są moim konikiem, co widać zresztą po ich ilości w moim tekście. A rama kompozycyjna jest bardzo dobrym rozwiązaniem, dość prostym, ale osiąga zamierzony efekt.
      Zaś co do autorskiego opowiadania to boję się, że nie podołam pokładanym we mnie nadziejom, o ile ktoś je ma w stosunku do moich literackich zamierzeń.

      ~Saya

      Usuń
    2. Niepotrzebne obawy, naprawdę. Vespera jest niesamowitym strategiem i aż mnie zżera ciekawość co będzie się dalej z nią działo. Łatwości w pisaniu opiów zazdroszczę, ja mam tak z dialogami, ale nad opisywaniem trzeba popracować, co w sumie jest bardzo dobrze, w końcu tak ważny jest ciągły rozwój.
      Ja za to nie mam nawet najmniejszych wątpliwości, że nie tylko prześcigniesz najśmielsze wyobrażania autorskiego i wszyscy będziemy czytać z ustami ułożonymi w idealne O.
      Sweetbat, ale słodko się zrobiło :D

      Usuń
  5. Tekst wywiera niesamowite wrażenie. Całość jest spójna, logiczna i płynna. Wszelkie obawy dotyczące notki są zbędne, w moim odbiorze miniaturka ta stoi już na szczeblu wyjątkowo dobrej literatury. Potrafisz zaciekawić, zmartwić, przestraszyć, wzbudzić wszechogarniające poczucie grozy i spokoju, jest to niesamowita i godna podziwu umiejętność. Warte uwielbienia są także porównania, tak jak i Spectrum tak i mnie urzekł fragment: ,,Wyglądał jak samotna, czarna linia nakreślona na srebrzystym papierze. Wiatr pędził chmury przez nocne niebo niczym kowboj stado bydła przez prerię. Srebrne oko księżyca uważnie obserwowało wszystko, co działo się na jego warcie.'' - Jest piękny! Co jeszcze na chwilę zatrzymało mnie w chłodnych szponach tej miniaturki - Wizja Severusa, ja wyobrażając sobie ją miałam poczucie jak gdyby czas zwolnił a wokół mnie zrobiło się dziwnie zimno. Otoczka niebezpieczeństwa, grozy i swego rodzaju piękna pozostawia czytelnikowi niesamowite wrażenie zmiany otoczenia na czas czytania. Słowa końcowe, idealne! Notka niesamowicie mi się podoba.

    Pozdrawiam, Oliwkowaa.

    OdpowiedzUsuń